Kilka lat temu, przed świętami Bożego Narodzenia kurier dostarczył mi imponującej wielkości prezent. Pięknie zapakowana skrzyneczka. W środku markowe wino, doskonała whisky, kubańskie cygara, belgijskie czekoladki, migdały, kilka rodzajów innych słodyczy, kartka z życzeniami i … żadnego nadawcy.
Poczuliśmy z mężem lekką dezorientację. Kto mógł przysłać mu (niektórzy wiedzą o jego pasji do cygar) lub nam (bo wszyscy wiedzą, że uwielbiam czekoladki) coś takiego. Czemu chciał, by mąż poczuł się wyjątkowo obdarowany, a umieścił na przesyłce tylko moje imię i nazwisko? Może to jednak do mnie? Zagadka wyjaśniła się kilka dni później, gdy mój makler zadzwonił osobiście złożyć życzenia i upewnić się, że prezent od biura dotarł na czas. A więc
Inwestor, czy inwestorka?
Powinnam poczuć się doborem prezentu urażona, czy doceniona? Jaka giełdowa nauka pomoże rozwiązać ten dylemat? Hmm… Myślę, że jakkolwiek ideowo, czy bezideowo nie podejść do inwestowania na giełdzie ostatecznie i tak chodzi o wynik. A jaki był w tym wypadku? Po pierwsze dostałam drogi, ekskluzywny prezent, z którego zadowolona była cała rodzina. Po drugie jeden stereotyp (poważny inwestor to mężczyzna), zwalczył inny (co takiego specjalnego może robić kobieta siedząc w domu i dłubiąc na komputerze). Do tego ta mężowska mina… bezcenne. Jestem na dużym plusie! Wobec tego
Czy jest sens zadawać takie pytanie?
Uważam, że zawsze warto przyglądać się swoim emocjom, a to pytanie emocje prowokuje. Może być więc okazją do uporządkowania niewygodnych przekonań. Spróbujmy. Czy dla Ciebie lepiej brzmi kobieta inwestor, czy inwestorka? Dlaczego? Co tam pod spodem się kryje? Potrzeba dowartościowania? Ukrywane niezasługiwanie? Coś jeszcze? Coś całkiem innego? Muszę przyznać, że ja myślę o sobie inwestor, bo odpowiada mi wyczuwalna w tej formie stabilność w staniu na ziemi. A jak Ty odpowiedziałaś?
Jeśli spodobał Ci się ten wpis daj mi znać klikając serduszko poniżej lub zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło jeśli podzielisz się powyższym tekstem z innymi.